O piernikarzu i jego córce Katarzynie

Wtorek, 08 Wrzesień 2009 20:52 Rafał Wiśniewski
Drukuj

Od niepamiętnych czasów Toruń słynie z wypieku najsmaczniejszych pierników. Trudno dziś powiedzieć, kto pierwszy zmieszał żytnią mąkę z miodem i przyprawami korzennymi. Wiadomo jednak, że już przed wiekami mieszkało w mieście wielu mistrzów trudniących się wypiekaniem tych przysmaków. Jeden z nich cieszył się wśród toruńskich mieszczan szczególnym uznaniem. On wypiekał najsmaczniejsze pierniki, on przygotowywał najciekawsze formy piernikowe, a przy tym był człowiekiem skromnym i dobrym. Miał jedyną córeczkę - Katarzynę, którą bardzo kochał i która często pomagała mu przy wypieku pierników. Pewnego razu piekarz ciężko zachorował. Nie mógł już pracować i bieda zaczęła zaglądać do ich domostwa. Poprosił więc swoją córeczkę by sama spróbowała wypiekać pierniki. Kasia, która starała się we wszystkim ojcu pomagać, z ochotą przystała na propozycję. Szybko przypomniała sobie czynności jakie wykonywał ojciec przygotowując piernikowe ciasto, rozpaliła piec. Nie mogła tylko znaleźć drewnianych form do ciasta, zrobionych przez ojca.

Przygotowanie nowych form piernikowych to zbyt ciężka praca dla małej dziewczynki, wzięła więc cynowy kubeczek i zaczęła nim wycinać z ciasta okrągłe medaliony. Ułożyła je obok siebie po sześć sztuk i włożyła do pieca. Kiedy pierniki były już gotowe wyciągnęła je z pieca. Zauważyła wtedy, że ułożone parami medaliony zlepiły się tworząc dziwny kształt. Zasmuciła się z obawy, że pierników o tak dziwnym kształcie nikt nie zechce kupić. Smuciła się niepotrzebnie, bowiem jeszcze tego samego dnia wszystkie pierniki sprzedała. Były bardzo smaczne, nawet smaczniejsze od pierników wypiekanych przez starego piernikarskiego mistrza. Ich kształt wszystkim przypadł do gustu.

Długo dyskutowano na toruńskim rynku nad sekretem ich wyśmienitego smaku. Przeważyła opinia starej przekupki, która stwierdziła, że przygotowane przez Kasię są tak dobre, gdyż obok mąki, miodu i przypraw włożyła w ich wypiek całe swoje serce i miłość do chorego ojca. Z tą opinią zgodzili się wszyscy i odtąd pierniki w kształcie sześciu połączonych ze sobą medalionów zaczęto nazywać "katarzynkami". Tę nazwę i smak zachowały po dzień dzisiejszy.


Na podstawie książki Benona Frąckowskiego "Legendy toruńskie"